egoistka

przeeeeeeeeeeeszlo mi

jestem z siebie zajebiscie dumna

poradzilam sobie bez zadnych zawisci, planow zemsty, czy odzyskania

po prostu pogodzilam sie

nawet nie myslac wiele

sama nie wiem jak to zrobilam

tak po prostu

chyba dojzalam

"I love all of you, but I'll fuck only few"

jak to sam Mistrz powiedzial

niestety nie mnie mimo iz wydzieralam sie cala morda "FUCK ME"

no mowi sie trudno i schodzi sie do realnego swiata

no a co to przyziemnych spraw, o ktorych wciaz pisze na tym blogu

w sumie nawet nie wiem po co, chyba dlatego ze na kompie wygodnieuj niz na kartce

to glupi huj

jak to facet

siedzialam godzine na murku kolo jakiegos pijanego dziadka

i modlilam sie aby caly czas tam siedzial bo nie czulam sie taka samotna

mimo ze zostalam brutalnie odrzucona :/

no i ze mnie glupia idiotka

gdy wreszcie go zdobylam

i postanowilam ze dam mu moja milosc

bo tylko to go moze uratowac

uznalam, iz

to wszystko jest bez sensu

ze nie dam rady

ze nie chce sie z nim widywac

bo mnie wkurza

bo on nie daje mi tego, czego ja potrzebuje

a mianowicie

uwielbienia

no jak tak mozna???

tak wiec, moje nadzieje przyniosly rezultat

happy end stal sie realny

a raczej juz po nim

juz wszystko dobrze

ja wiedzialam, ze zycie bez niego nie ma sensu

wiedziala, ze my nie potrafimy sie rozstac

tak po prostu

wiedzialam

ale balam sie ludzic

ale "milosc" zawsze znajdzie droge, mimo iz milosc to nie jest

a jeszcze bardziej zalosne jest to

ze zaczelam walczyc o ten happy end

juz niedlugo sie przekonam, czy bylo warto